
Dziś trochę inny wpis – zazwyczaj piszemy o tej mniej zdrowej kuchni, hamburgerach, hot-dogach i innych dziwnych rzeczach. Mamy majówkę, jakże “długą” w tym roku – pogoda za oknami całkiem przyjemna, warto wyjść z czterech ścian i aktywnie spędzić dzień. Pogoda też sprzyja uprawom, a co za tym idzie plonom jakie wydaje ziemia.
Na miejskich bazarach pojawiło się całe multum świeżych owoców, a co najważniejsze warzyw. Całość wygląda po prostu pięknie i smakowicie. Jestem zwolennikiem tego typu miejsc, gdzie można sobie wszystko dokładnie obejrzeć, dotknąć, powąchać – nie raz spotykałem się z dziwnym spojrzeniem w markecie, gdy wybierając pomidory po prostu je wąchałem.
Dostępne mamy krajowe pomidory, szczypior, szpinak, młode ziemniaczki, zioła czy właśnie botwinę – głównego bohatera dzisiejszego wpisu.
Dla osób nie w temacie kulinarnym, botwina to młode liście i korzenie buraka ćwikłowego, ale także potoczna nazwa zupy na bazie tego warzywa. Dodajemy ją choćby do barszczy, czy dobrze znanego chłodnika litewskiego. Oprócz tego jej liście możemy blanszować, a następnie krótko dusić w maśle np. z dodatkiem czosnku lub gałki muszkatołowej – zupełnie jak szpinak.
Liście nadają się również do spożycia na surowo, zarówno w postaci koktajli – o czym później – ale także jako dodatek do sałat czy forma ozdobna.
Niewiele osób wie, że botwina ma bardzo dużo zalet, są to między innymi:
- źródło witaminy C, B1, magnez, sód
- bogaty w kwas foliowy, potrzebny dla kobiet w wieku rozrodczym;
- podnosi poziom cukru we krwi, dlatego nie jest polecany osobom chorym na cukrzycę;
- sok ze świeżego buraka i marchewki wspomaga naturalną odporność organizmu; polecany jest szczególnie w okresie jesienno-zimowym;
- przyspiesza przemianę materii i jest niskokaloryczny;
- wywar z buraka łagodzi objawy zgagi i nadkwaśności;
- pomaga w zachowaniu równowagi kwasowo-zasadowej organizmu.
-
polecany przy niedokrwistości, bo poprawia jakość czerwonych krwinek;
Niestety wadą jest to, iż zawiera kwas szczawiowy, który wypłukuje wapń – tak cenny dla naszych kości – chociaż nie jest to większym problemem, możemy go uzupełnić dodając do sałatki np. twaróg, lub inne produkty nabiałowe (jogurty, kefiry itp.). Spożywana w dużych ilościach może powodować kamienie w nerkach. Także wszystko z rozwagą 😉
100 g surowej botwiny to zaledwie 19 kcal, a po obróbce termicznej kaloryczność sięga 27 kcal – więc niewiele więcej.
Dziś spożyjemy ją w nieco innej formie, w formie energetycznego kopa – koktajl, bo o nim mowa, świetnie nadaje się jako podanie organizmowi na tacy, łatwo przyswajalnej bomby witaminowej.
Do przygotowania naszego koktajlu będziemy potrzebowali:
- garść botwinki – liście + korzenie
- garść naci pietruszki
- 1 banan
- szklankę kefiru bądź maślanki (ot, żeby uzupełnić wapń)
- 2 obrane kiwi
- 1 pomarańcza
Przyda nam się również blender lub mikser kielichowy.
Nie ukrywajmy, że całość jest banalnie prosta w przygotowaniu i sprowadza się do kilku podstawowych czynności.
Botwinę myjemy pod bieżącą wodą, odcinamy małe “wąsy”, przecinamy na pół i wrzucamy do miksera, to samo dzieje się z pietruszką. Dodajemy obranego banana, kiwi. Pomarańczę obieramy, kroimy na mniejsze części i wrzucamy do kielicha. Całość zalewamy szklanką chłodnego kefiru. Odpalamy program “turbo” i miksujemy, tak by uzyskać odpowiednią konsystencję, nadającą się choćby do picia przez słomkę.
Gwarantuję Wam, że po takim napoju nabierzecie energii na pozostałą część dnia.